Zachęcam do przeczytania ciekawego artykułu o fitspiracjach, ale też o celach i motywacji, z serwisu natemat.pl, autorstwa Małgorzaty Gołoty, do którego wrzuciłam swoje 3 grosze.
Fitspiracje – motywujące zdjęcia zalewają internet, ale wierzą w nie tylko naiwni. Masz ich dość? Bardzo dobrze
Na Instagramie, Pinterescie i Facebooku jest ich pełno. W wersji kobiecej i męskiej. Idealne twarze i – co gorsza – idealne ciała przyciągają nasz wzrok i… bardzo psują nam humor. I słusznie, bo myśl o tym, że sami nigdy nie będziemy wyglądać tak idealnie jest bardzo często zgodna z rzeczywistością.
Przeidealizowana sprawność i atrakcyjność fizyczna – w ten sposób zdjęcia fitnessowych celebrytów określili ostatnio naukowcy z Minnesota State University. Ich badania polegające na analizie zdjęć powszechnie dostępnych w internecie dowodzą, że wszystkie tego rodzaju obrazy prezentują przekłamany obraz rzeczywistości pogłębiając jednocześnie stereotypy.
Jeszcze gorszy wpływ na nasze psychiczne zdrowie mają towarzyszące tym jakże idealnym, opalonym i muskularnym personom hasła w stylu „Ty też możesz być idealna/y” czy „Pokochaj ćwiczenia, piękne ciało samo przyjdzie”.
Fachowo takie triki określa się jako fitspiracje, bo w założeniu mają inspirować do bycia fit – motywować do diety i ćwiczeń. Tyle tylko, że założenie teoretyczne ma – jak to często bywa – niewiele wspólnego z praktyką. A fitspiracje bardzo często – zamiast nas motywować – demotywują i zmniejszają nasze szanse na lepszą figurę i samopoczucie.
Cel musi być realny
Chodzi o to, że – jak przekonują psychologowie – zbyt mocno bierzemy je sobie do serca. – Każdy z nas ma inną genetykę, inny metabolizm, inne możliwości stosowania się do diety czy treningów – przekonuje Michał Gronowski, trener personalny. – Jeśli mama trójki dzieci, która nie ma czasu no to, żeby obejrzeć ulubiony serial, zamarzy sobie, że będzie wyglądać jak Ewa Chodakowska, to już na starcie wątpi w realizację tego celu. I słusznie, bo brak jej po temu możliwości, przede wszystkim czasowych.
Z kolei psycholog sportu Natalia Koperska przekonuje, że oglądanie zdjęć fitnessowych celebrytów nie jest samo w sobie szkodliwe. Musimy jednak we wzorowaniu się na nich zachować zdrowy rozsądek. – Dążenie do takiej sylwetki może być naszym celem – mówi Koperska. – Jednak każdy cel, który sobie wyznaczamy, musi być możliwy do zrealizowania. Mówię nie tylko o odchudzaniu, ale też sporcie. Na przykład o sytuacji, gdy dopiero zaczynam przygodę z bieganiem i wyznaczam sobie cel: za miesiąc pobiegnę maraton. Każdy człowiek myślący zdroworozsądkowo wie, że to cel praktycznie nierealny.
A – zdaniem ekspertów – nie ma nic bardziej demotywującego niż świadomość, że „i tak mi się nie uda”.
Małe cele wróżą sukces
Jeśli jednak celebryci o idealnych ciałach to zły wzorzec, to gdzie szukać dobrego? – Najlepiej i najkorzystniej jest starać się być lepszą wersją samego siebie niż patrzeć na kogoś innego – przekonuje Gronowski.
Pytanie zatem – jak tą lepszą wersją się stać? Na początek zasięgnąć porady specjalistów, którzy pomogą nam w doborze diety i ćwiczeń. A potem… wprowadzić metodę małych kroków. I psychologowie i trenerzy przekonują bowiem, że do sukcesu najskuteczniej doprowadzi nas nie tyle wyznaczenie sobie jednego, wielkiego celu, co podzielenie go na kilka mniejszych „podcelów”.
– Im mniejsze cele, tym lepiej – przekonuje Koperska. – Jeśli chcę schudnąć 40 kg w ciągu na przykład dwóch lat, to jest super. Bo to się ma duże szanse udać. – Albo postanowienie, że każdego dnia będziemy mieć choćby minimalnie lepszy czas przy jakimś ćwiczeniu – dodaje Gronowski. – Jest wielka szansa, że co dzień będziemy odnosić taki sukces.
Pomocne może okazać się również ułożenie dokładnego planu tego, co możemy robić, jeść. Warto też pamiętać, że negatywne komunikaty – zakazy – lepiej omijać. Nie zwracać uwagi na to, czego nie można, ale na to, co wolno.
Łatwiej osiągniemy cel, gdy skupimy się na rzeczach pozytywnych, a za realizację każdego „podcelu” będziemy siebie nagradzać. Wówczas łatwiej też unikniemy ewentualnych kryzysów (nawet najlepsi przecież po trzech miesiącach diety mogą mieć ochotę na lukrowanego pączka). – Nagrodą powinno być coś, co sprawi nam przyjemność – wyjście do kina, kosmetyczki, zjedzenie jakiegoś smakołyka – wyjaśnia Koperska. – Nawet jeśli jesteśmy na diecie i raz na jakiś czas zjemy kawałek czekolady, to nic złego się nie stanie.
Ale i tu jest warunek – nagroda ma sprawiać wyłącznie przyjemność. Ci, którzy po zjedzeniu słodkości miewają wyrzuty sumienia, powinni jednak skupić się na duchowych doznaniach.
Czego nie robić pod żadnym pozorem?
Przede wszystkim nie warto codziennie wchodzić na wagę. Jedyne, na co wówczas możemy liczyć, to frustracja, że wskazówka ani drgnie albo drga jedynie nieznacznie i – co za tym idzie – ogólne niezadowolenie. – Lepiej wchodzić na tę wagę raz na trzy-cztery tygodnie i sprawdzić, czy udało się osiągnąć ten mniejszy cel – przekonuje Natalia Koperska.
– Warto też mieć kogoś, kto będzie nas zdrowo dopingował. Skuteczna jest także motywacja grupowa. Między innymi stąd przecież bierze się sukces Ewy Chodakowskiej. Na jej profilu na Facebooku dziewczyny, które są na diecie, ćwiczą, na zmianę swoje zdjęcia udostępniają. I wzajemnie się motywują w drodze do celu.
Anna Olankowicz, psycholog i pedagog, potwierdza: – W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy schudłam 22 kg. Udało się, bo – po pierwsze – miałam wielkie wsparcie nie tylko rodziny i przyjaciół, ale też fachowca – dietetyka. On tak dobrał mi dietę, że jadłam to, co lubiłam. Dziś tak bardzo już przywykłam do innego jadłospisu i trybu życia, że nawet mnie nic nie kusi.
Więcej znaczy stabilniej
Fitspiracje mają jeszcze jedną słabą stronę. Mianowicie pokazują coś, czym celebryci czy sportowcy cieszą się tylko przez chwilę. – Te zdjęcia są robione przy okazji jakichś zawodów czy sesji – wyjaśnia Michał Gronowski. Bardzo często zdarza się, że niedługo po ich zakończeniu, idealna figura przestaje być idealna. – To typowe dla drastycznych diet czy intensywnych treningów, które kiedyś w końcu trzeba zacząć odpuszczać.
Lepiej więc powoli, ale stabilnie. Jest trudniej, ale pewniej. – Poza tym jeśli ktoś schudnie np. 20 kg i wie, ile wysiłku kosztowało go osiągnięcie tego celu, to tak łatwo nie odpuści i nie dopuści do tego, by wrócić do punktu wyjścia – kwituje Koperska. – Zgodnie z zasadą, że to, co osiągniemy większym wysiłkiem po prostu cieszy nas bardziej i dłużej.
Nawet jeśli nadal nie jest idealnie.