Moja wielka olimpijska przygoda

Autor:

2014_03_06_Sochi_Kola

Jak trafiłam na Igrzyska Olimpijskie?

Pod koniec Euro 2012 i mojego liderowania grupie wolontariuszy padł spontaniczny, trochę żartobliwy pomysł: „Ej, a może by tak spędzić ferie zimowe 2014 na Igrzyskach w Sochi?”. Dwa i pół roku później wysiadłam z samolotu na lotnisku Sochi-Adler.

Co robiłam na Igrzyskach?

2014_03_06_Sochi_Akredytacja

„Rosa Khutor Extreme Park, snowboard gate crew”. Czyli po naszemu obsługa zawodów snowboardowych. Slalomu i crossu. Od przygotowania trasy przed zawodami (kształtowanie trasy, stawianie siatek bezpieczeństwa, ustawianie bramki startowej oraz bramek slalomu, utwardzanie śniegu), po pomoc zawodnikom przed startem i naprawianie trasy w trakcie zawodów (poprawianie flag, wyrównywanie trasy po każdym przejeździe i solenie śniegu, celem utwardzenia go). Wolontariat sportowy z domieszką pracy psychologa sportu. Czyli 2 tygodnie oglądania Igrzysk od kuchni (wstęp na zawody, ceremonie medalowe i możliwość obejrzenia niektórych startów „ze środka trasy” lub wręcz z linii startu), w przypadku mojej akredytacji karnet narciarski, 10 kilogramów sprzętu narciarskiego, pobyt i wyżywienie w cenie kilku godzin pracy. Czy to dawanie się wykorzystywać? Być może, ale ja nie czuję się stratna.

2014_03_06_Sochi_Uniform
Zdarzały się dni, gdy trzeba było wstać przed 5 rano, by o 6 być już na trasie zawodów, ale wynagradzały mi to takie widoki
2014_03_06_Sochi_Rosa_Khutor

Jakie to były Igrzyska?

Dla mnie niesamowite. Worek medali dla polskich zawodników – zdobycie i wręczenie kilku z nich mogłam zobaczyć na żywo.
2014_03_06_Sochi_Skocznia
Możliwość obejrzenia z trybun lub z „miejsc pracowniczych” wielu konkurencji: ski cross, hafpipe, short track, biathlon, snowboard. Nie dało się niestety zobaczyć wszystkiego ;).
2014_03_06_Sochi_Slalom
2014_03_06_Sochi_Short_Track
Do tego była to okazja, żeby zobaczyć jak to wszystko funkcjonuje od środka. Do poznania ludzi: innych wolontariuszy, delegtów sportowych, dziennikarzy oraz przede wszystkim zawodników z całego świata. Co ciekawe ludzie z którymi rozmawiałam również podkreślali niezwykłość tych Igrzysk. Wszędzie było blisko – podróż między najbardziej oddalonymi od siebie arenami sportowymi zajmowała 1,5 h. Olbrzymim plusem było dobre rozplanowanie. Obiekty sportowe skupione były w 3 obszarach, 2 z nich – górskie (Rosa Khutor i Krasna Polana) dzieliła odległość 30 minutowego spaceru. Wyjątkiem była skocznia narciarska, która stała samotnie w pobliżu stacji kolejowej Esto-Sadok (z Krasnej Polany 5 minut pociągiem). Najbardziej oddalony był Park Olimpijski, z krytymi stadionami. Większość zawodników zakwaterowana była w odległości spaceru od miejsc ich startów. My z kolei mieszkaliśmy w kilku wioskach dla wolontariuszy, z których od miejsca pracy dzieliła nas 30-minutowa podróż. Było bezpiecznie. Kontrole bezpieczeństwa co krok. Z początku były męczące, tym bardziej, że zdarzało się je spotykać 3-4 razy w ciągu jednej podróży pomiędzy wioską olimpijską a miejscem odbywania się zawodów. Jednak po kilku dniach „przywykało się” do nienoszenia przy sobie płynów i kosmetyków oraz metalowych elementów (żeby nie brzęczeć na bramkach), a same kontrole przechodziło się coraz sprawniej. To element, z którym trzeba się liczyć. Procedury bezpieczeństwa zaostrzają się co jakiś czas. Konieczność wyrobienia akredytacji, która umożliwia wstęp na konkretne, wymienione w niej obszary, nieprzejednana ochrona. Ot, olimpijska rzeczywistość.
Temperatura? Było ciepło, to prawda, ale częściej alpejsko-wiosennie niż letnio, jak sugerowały niektóre media. Między samym Sochi, gdzie temperatura rzadko spadała poniżej 20 stopni, a Krasną Polaną czy Rosa Khutor było prawie 100 km. W dolinie zdarzało mi się spacerować bez kurtki, ale na stokach nie było najgorzej.
2014_03_06_Sochi_Park_Olimpijski
Podwójnych toalet nie spotkałam. Znalazłam za to taką kartkę:
2014_03_06_Sochi_Toaleta
Czy było coś, co mi sie nie podobało? Przede wszystkim ceny w sklepach (z kosmosu), przewidywalne (choć smaczne) menu i wi-fi, które pojawiło się dopiero w drugim tygodniu Igrzysk. Na pocieszenie dostaliśmy lokalny numer telefonu, do którego za niewielką opłatą można było dodać internet mobilny. A także przeciekająca rura w łazience (nic, z czym kawałek scotch taśmy sobie nie poradził).

Co z tych Igrzysk zapamiętam najbardziej?

Wieczór, gdy Zbigiew Bródka i Kamil Stoch odbierali w Parku Olimpisjkim złote medale, jeden po drugim. Psycholog powinien być ostoją spokoju, ale biało-czerwone flagi dookoła, dwa Mazurki Dąbrowskiego i szczęście na twarzach zawodników sprawiały, że można było się wzruszyć.
2014_03_06_Sochi_Polscy_skoczkowie
Ale nie tylko biało-czerwoni dostarczyli mi przyjemności oglądania. Ole Einar Bjørndalen, Bode Miller, Vic Wild i Noriaki Kasai odbierający w wieku 41 lat swój pierwszy medal olimpijski, kanadyjscy hokeiści. Czysta radość kibicowania!
I emocje. Dużo emocji. Wybuchy radości, łzy szczęścia przeplatane ze łzami smutku, złością i rozczarowaniem. Przeczytałam kiedyś, że stres związany ze startem na Igrzyskach Olimpijskich, jeśli chodzi o zmiany somatyczne w ciele, jest porównywalny ze stresem związanym z sytuacją zagrożenia życia. Po tym co zobaczyłam tam na miejscu sądzę, że to całkiem prawdopodobne. Jak sobie poradzić z taką presją? Być może nie poddanie się atmosferze i myśli „Jestem na Igrzyskach!” może nieco pomóc.

Czy pojechałabym raz jeszcze? Bez wahania!